Mamy wojnę za wschodnią granicą. Tak. Mamy zagrożenie od północy, od strony Kaliningradu. Ważniejsze nawet niż to od wschodu. Z Biełgorodu w Rosji (tuż przy ukraińskiej granicy) do Warszawy jest 1260 km, ale z Kaliningradu to zaledwie 380 km, czyli 3,3 razy bliżej! A więc "ochrona" Polski przez Ukraińców jest złudzeniem, że jesteśmy w ten sposób bezpieczniejsi.
A tak naprawdę to mamy wojny. Z Unią Jewropejską, która traktuje nas coraz bardziej otwarcie jak swoją kolonię i wymaga coraz większego posłuszeństwa. Mamy wojnę wewnętrzną, która narasta od lat - z opozycją, częścią wymiaru sprawiedliwości (?), z mediami, z naporem, zagrożeniem wszelkich roszczeniowych, agresywnych "orientacji".
Tzw. Kamienie milowe UE to nic innego, jak kamienie młyńskie u naszej szyi. Premier nie chce "umierać za wymiar sprawiedliwości". Prezydent arbitralnie rozstrzyga, że unieważnia naszą historię. Jarosław Kaczyński mówi, że musimy "zapomnieć, wybaczyć". W czyim imieniu to mówi i czyje oczekiwania w ten sposób spełnia? Ofiary ludobójstwa wybaczyć i zapomnieć już nie mogą. Ich rodziny, i szerzej - Polacy - nie mają prawa wybaczać, tym bardziej że nie ma żadnej ekspiacji ze stron sprawców.
Naprawdę ciężkie czasy dopiero przed nami…